Rozdział XXVI

  – Chciałeś mnie o coś zapytać? – powiedział rudowłosy, wpatrując się w Alexandra. Oparłszy się o marmurową kolumnę czekał na pytanie ze strony młodziutkiego wampirzego księcia.

  – Ja… Myślisz, że mógłbym mieć dzieci? – wypalił białowłosy, odwracając głowę od wbijających się w niego szmaragdowych oczu maga. – Kiedy wspominałeś o tej przemianie, zacząłem się martwić. A co z tą drugą opcją? Mogę umrzeć, prawda?

  – Co do zajścia w ciążę; odpowiem szczerze, że nie wiem. Mimo tego, że znam się dość dobrze na medycynie, to nigdy się tym na poważnie nie zajmowałem. Sądzę jednak, iż nie będzie problemu.  – Ayden był pod wrażeniem tego, jak bardzo zmienił się białowłosy książę. Domyślał się, co się działo, ale nie chciał wyciągać pochopnych wniosków. – Nie wyglądasz jednak na gorszy przypadek. Widziałem już kilka takich i wyglądały o wiele gorzej, jednak nie możemy być całkowicie pewni, aż do pierwszego księżyca. Wracając jednak do dziecka, powinniście poczekać z decyzją jakiś czas.

  – Dlaczego?

  – Musicie być pewni, że oboje tego chcecie. Opieka nad dzieckiem jest męcząca. – Mag ziewnął przeciągle, marząc o tym, aby móc się znaleźć pod miękką i ciepłą pierzyną. – Trzeba także doprowadzić twoją przemianę do końca. – Eureka! Ayden wpadł nagle na coś, ale musiał przestudiować to ze swoimi księgami. Jeśli jego teoria okażę się prawdą, to będzie mógł wyjaśnić całą tę sytuację.

  – Pomożesz mi? – Alexander chciał zapłakać nad swoim stanem. Dlaczego to wszystko musiało przytrafiać się akurat jemu?!

   – Pomogę. – Pokiwał głową rudowłosy. – Jeśli pozwolisz, udam się na spoczynek.

  – Miłych snów.

  Elf spojrzał jeszcze na odchodzącego rudowłosego, po czym sam ruszył w stronę tarasu przy salonie, gdzie miał nadzieję na znalezienie swojego męża. Na szczęście, tam właśnie znajdował się wygodnie oparty na kanapie Vasilij tulący do siebie małego chłopca. Taras był jednym z ulubionych miejsc Alexandra w dworku. Cały otoczony kwiatami i owocami, które zawsze podjadał. Uwielbiał siedzieć tutaj i wygrzewać swoją twarz na słońcu, często czytając do tego książkę. Gdyby tylko Vasilij nie był następcą tronu, może poprosiłby go, aby tu zostali. Spojrzał jednak z rozczuleniem na swojego mężczyznę, podchodząc powolnym krokiem do niego. Ciemnowłosy zdawał się go nie zauważać, będąc zbyt przejętym obcym dzieckiem. Obcy jednak nie do końca pasował… W końcu Ayden był dla niego niczym brat. Starszy, wiecznie strofujący go brat.

  – Dużo śpi, jak na takie dziecko – odparł Alexander usadowiwszy się obok wampira. Pogłaskał go dłonią po nieogolonym policzku.Młodszy z nich kochał dotykać swojego męża, wiedząc, że sprawia mu tym przyjemność. Vasilij nie miał czasu na golenie, kiedy cały czas był przy nim nienasycony białowłosy. Żeby tyle czasu nie wychodzić z łoża… Kto to widział w jego wieku.

  – Mimo tego, że ma w sobie ludzką krew, to jednak urodził się w Podziemiu i nie ma na tyle siły, aby funkcjonować u nas, jak nasze dzieci w jego wieku – odpowiedział wampir, a białowłosy położył głowę na jego ramieniu. Obaj wpatrywali się w zachodzące słońce i feerię barw, która malowały się na niebie.

  – Nie można jednak nie powiedzieć, że nie jest uroczy. – Alexander , pomimo przeciwności losu, cieszył się tym, jak toczyło się jego życie od niedawna. Gdyby jeszcze nie te problemy rudowłosego, to mógłby powiedzieć, że całkiem mu się podobało. – Jak myślisz, gdzie odejdzie Ayden?

  – Zgaduję, że najpierw będzie chciał wrócić do Pałacu Arcymagów. Chodzą pogłoski, że bez zgody Najwyższego nikt prócz członków ich zakonu nie ma tam wstępu. Nawet władcy. – Wampir przymknął oczy, napawając się miłymi chwilami z białowłosym. Wpadł mu do głowy pewien plan, ale musiał poczekać, aż zostaną sami.- Zastanawiam się jednak, dlaczego go zostawił. Ayden nie raz sam podnosił na kogoś rękę lub ktoś na niego, ale zwykle kończyło się to alkoholu.

  – Sugerujesz, że mogło stać się coś gorszego?

  – Przecież Ayden ma do Lucyfera wręcz mordercze zamiary i gdyby mógł to chyba by go zaszlachtował. Rzadko kiedy widziałem go takiego. Ostatnim razem działo się podobnie, kiedy ktoś czyhał na jego życie. Ale nawet wtedy nie był aż tak rozżalony i wściekły. On nie wybacza tylko dwóch rzeczy; zdrad i kłamstwa.

  – Nie chcesz chyba powiedzieć, że… Przecież tyle lat na siebie czekali. To nie mogło się stać.

 – Trzeba spodziewać się i najgorszego – powiedział smętnym głosem Vasilij, martwiąc się mimo wszystko o swojego przyjaciela. Rzadko kiedy widział go tak przygnębionego, jednak najgorsze było to, że nie mógł nic z tym zrobić.

  – Myślisz, że z nami będzie podobnie? 

  – Na pewno pojawią się miedzy nami kłótnie, ale mam nadzieję, że nie dojdzie do czegoś takiego. – Ciemnowłosy oparł czoło o głowę Alexandra. Coraz częściej przyłapywał się na tym, że nie mógł zacząć spokojnie dnia bez lawendowego zapachu włosów męża. – Coś się stało, prawda?

  – O co dokładnie pytasz?

  – Widziałem, jak wchodziłeś do salonu. Miałeś zmartwioną minę.

  – Pytałem się go o to, czy mógłbym zajść w ciąże przez tę niepełną przemianę. Jego odpowiedzi były takie wymijające, że nie wiem, co mam o tym myśleć.

  – Nie martw się tak. – Wampir podniósł lekko głowę, aby ucałować męża w czoło. – Przecież będzie dobrze.

  – A co, jeśli to będzie ten drugi przypadek? – Głos białowłosego załamywał się , a gdyby mógł, to roniłby łzy.

  – To umrzemy razem. – Vasilij nie lubił, kiedy Alexander był czymś zdenerwowany. Wtedy jego nastrój również się pogarszał. Chciał, aby jego elfik – mimo, że już nim nie był – chodził wiecznie szczęśliwy. A on musiał mu to zapewnić.  – Te znaki, które powstały podczas naszej ceremonii ślubnej… Przez nie nie możemy zdradzić, bo jeden z nas spłonie żywcem. Miało to uchronić przed nieślubnymi dziećmi wśród wampirów. Ma jednak drugie zastosowanie; dzięki nim małżonkowie nie zostaną rozdzieleni po śmierci jednego z nich. Umierają oboje. Kapłani wprowadzili to, kiedy samotne wampiry zaczęły popełniać samobójstwa – wyjaśnił ciemnowłosy, słysząc dziwny trzask dobiegający z wnętrza domu. Podał zawiniątko białowłosemu, samemu ruszając sprawdzić źródło hałasu. Kiedy dobiegł do hallu przystanął nagle, otwierając szerzej oczy.

  Zupełnie nie tego się spodziewał. 

~***~

  Ciekawski blondyn stanął pod podwójnymi, dębowymi drzwiami, które wcale nie prowadziły do łaźni. Tylko do gabinetu czarnowłosego kochanka, gdzie zwykle nie pozwalano mu wejść. Fabian nie cierpiał, kiedy ktoś miał przed nim jakieś tajemnice. Otworzył lekko drzwi, modląc się w duchu, aby te nie zaskrzypiały. Widział, jak mężczyzna z kimś rozmawia za pomocą jakiegoś dziwnego urządzenia.

  – Jest coraz gorzej, Cassopie. Magia przestaje działać, czuję to. Musisz ją powstrzymać!

  ~ Nie da się już nic zrobić. Wiesz, że jest zbyt silna, a ta cała sytuacja to twoja wina! Miałeś tyle lat, aby to zrobić. Nie licz na moją pomoc. A ten dzieciak, którego masz teraz nad głową. Co, jednego zamieniłeś na drugiego? Co z nim zrobisz, kiedy się dowie? – Cassiop miał zimny, szorstki i nieprzyjemny ton głosu. Przywodził na myśl katów, którzy stacjonowali w najgorszych więzieniach. Tych bali się nawet najwięksi zwyrodnialcy. Fabian był jednak podirytowany, ponieważ hologram mężczyzny miał na sobie szeroki kaptur, zakrywający całą twarz.

  – Ten dzieciak to co innego. – Blondyn zaczął kipieć ze wściekłości. Jak jego kochanek – pal licho tego dziwnego idiotę w pelerynce, którego nie lubił – śmiał nazwać go dzieciakiem?! On mu da, kurwa, dzieciaka. – Nie chciałbym, aby coś mu się stało.

  ~ I jaki to ma niby związek ze mną? Co, niańki szukasz? – prychnął Cassiop. – Nie patrz się tak. Nie będę się nim zajmował. Poza tym, o mnie się tak nie troszczyłeś. Wiedz, że jestem właśnie zazdrosny. Poza tym, obaj dobrze zdajemy sobie sprawę z tego, że powinieneś to zakończyć szybciej niż zacząłeś.

  – O ciebie nie musiałem się martwić. Przestraszysz samego diabła. – Fabian zaczynał się irytować tym, że obaj nie powiedzieli nic, co mogłoby nakreślić porządny obraz sytuacji. Fakt, że czarnowłosego ścigała jakaś kobieta dawał mu niewiele.- I dobrze wiesz, że tego nie zakończę.

  ~ Rób co chcesz. Powiedziałem ci to już. Tak samo jak to, że z nim przy boku będzie gorzej. – Nagle obraz mężczyzny zaczął się rozmazywać. – Żegnaj, Maonie.

  – A zgnij w tej swojej jaskini, Cassiopie.

  ~ Pierdol się.

  W tym momencie hologram zupełnie rozpłynął się w powietrzu, a Fabian czym prędzej zamknął drzwi od gabinetu i czmychnął do łaźni znajdującej się przy ich sypialni. Miał tylko nadzieję, że kochanek nie zauważył nieproszonego gościa. Blondyn usiadł na brzegu wanny, do której lała się gorąca woda. Rozczesywał swoje piękne długie pukle, przeklinając po czarnowłosym , który niemiłosiernie uwielbiał plątać jego włosy, gdy robił mu dobrze ustami. Następnym razem, w co jednak wątpił, to nie on będzie padać na kolana. Po każdym razie psioczył po nim niemiłosiernie.
  Gdy poziom i temperatura wody osiągnęły poziom, który Fabian uznał za zadowalający, zrzucił z siebie szlafrok ukazując szczupłe, blade ciało pokryte czerwonymi plamami po tym, jak jego kochanek postanowił ozdobić go malinkami. Blondyn obiecał sobie sprawienie bata, a najlepiej dwóch, żeby takie rzeczy nie miały więcej miejsca. A przynajmniej nie w takiej ilości. Mężczyzna miał szczęście, że zbliżały się jesienne chłody i Fabian ubierał się cieplej. Na wzmiankę o zimnie, zadrżał i od razu wszedł do gorącej wody wypełnionej owocowymi olejkami, do których zawsze dodawał mięte. Zaczął rozmyślać nad tym, co udało mu się podsłuchać podczas rozmowy dwójki mężczyzn. W głowie kłębiło się tylko jedno pytanie: Kim była ta cholerna kobieta, o której obaj wspomnieli? Jego kochanek miał przed nim jakieś tajemnice, które wyglądały na poważne problemy. I dlaczego ten cały Pierdolony Kapturek – jak nazywał Cassiopa Fabian – mógł mówić czarnowłosemu po imieniu?
  Westchnął głęboko, czując, że jego włosy szybko posiwieją. Wtem jednak usłyszał, jak czarnowłosy wchodzi do pomieszczenia. Fabian doskonale wiedział, że mężczyzna stanął za nim, a młodszy elf chciał by już stąd wyszedł. Nawet dobrze nie namoczył ciała.

  – Potrzebujesz czegoś czy tak dla zabawy przyszedłeś mi przeszkadzać? – rzucił chłodno blondyn, nie kwapiąc się nawet, aby spojrzeć na kochanka.

  – Długo cię nie było, a jedzenie jest na stole.

  – Wychodzisz do lasu, że łaskawie mnie o tym informujesz? – Elf doskonale wiedział, że jego pobratymiec łże, ale nie mógł nic na to poradzić.

  – Muszę sprawdzić, czy po ostatniej burzy nic się nie stało – wyjaśnił tak samo „ciepło” czarnowłosy. Powoli męczył się z humorkami Fabiana, który ostatnimi czasy chodził rozzłoszczony niczym osa.

  – Byłeś wczoraj. Przecież razem przeczesaliśmy chyba całą połać lasu, który należy do ciebie. – Blondyn miał już dość i jeśli mężczyzna zaraz nie wyjdzie, elf wpadnie w szał. Resztkami miłego głosu zapytał: – Kochanie, a może powiesz mi, od kiedy kąpiel bierze się mentalnie?

  – Mógłbyś rozwinąć swoją myśl?

  – Robisz ze mnie głupca, do cholery!? – Fabian zerwał się nagle z wody, której ubyło trochę na podłogę. – Doskonale wiem, że nie tknąłeś nawet żadnej wanny. Czuję magię na twoim ciele, więc nie mów mi, że użyłeś pierdolonej wody, żeby zmyć z siebie brud! – Młodszy z nich wrzeszczał na cały głos, będąc tak wściekłym, że miał ochotę rozszarpać kogoś gołymi rękoma.

  – Byłeś głodny, więc udałem się zrobić ci posiłek, Młodziku. – Mężczyzna próbował się o niego zbliżyć, jednak blondyn zaraz się od niego odsuwał. A cholera by to wszystko wzięła!

  – Nic już, kurwa, lepiej nie mów! – wydarł się owijający się w ręcznik elf. On mu zaraz pokaże, jak bardzo można go zdenerwować. – A może lepiej… Powiesz mi, co przede mną ukrywasz.\

  – Jakie znów chore teorie wymyśliłeś? – Maon również zaczął krzyczeć. Nie miał zamiaru dawać się tak traktować temu chłopaczkowi. Wiedział jednak, że jego młodziutki kochanek miał paranoję i wszędzie widział spiski przeciwko wszystkiemu.

  – Chore? To opowiesz mi o niejakim Cassopie i dziwnej kobiecie, która najwyraźniej czyha na twoje życie? 

   

Dodaj komentarz