Rozdział XXV

Siedział w bibliotece. Już drugi dzień z rzędu snuł się po pałacyku, czując się w nim zupełnie obco. Nawet nie spotkał Vasilija lub Alexandra, co bardzo go zdziwiło. Nie opuszczał jednak swojego synka na krok, a dzięki pracującym w rezydencji kobietom, nauczył się jak zawiązać materiał, aby móc nosić w nim dziecko. Było mu to bardzo przydatne, szczególnie, że ciągłe trzymanie go na rękach było wyczerpujące. Na szczęście teraz Nasargiel spał spokojnie po paru godzinach zajmowania się nim przez kucharki. Zyskały one wiele w oczach rudowłosego, który sam pewnie nie dałby sobie ze wszystkim rady. I tak był już wystarczająco zestresowany. Podrapał się po brodzie, postanawiając, że będzie musiał wrócić do swojego starego wyglądu.
Wrócił jednak do czytania księgi. Znał ją na pamięć, ale zawsze do niej wracał, kiedy był w tak paskudny humorze jak teraz. Była to książka dla dzieci, które chciały uczyć się prostych sztuczek magicznych. Pamiętał, kiedy sam je praktykował za małego. Ta chęć poddania się, gdy zaklęcia się nie wychodziły poprawnie i słowa ojca motywujące do dalszych prób. Coraz częściej łapał się na tym, że brakowało mu rodziny, ale nie mógł jej nawet odwiedzić. Jedynie ich groby.
Do jego uszu doszedł płacz, więc podniósł swoją pociechę z, otoczonej wszelkimi poduszkami, sofy i zaczął ją kołysać, śpiewając szeptem pieśni, których nauczył się, będąc jeszcze w szkole dla magicznie uzdolnionych. Na szczęście dziecko szybko się uspokoiło, a on zaczął łaskotać go po brzuszku. Już widział chwilę, kiedy jego synek zacznie sam chodzić czy mówić. Teraz z dużą pomocą maga mógł usiąść. Ayden uśmiechał się dziecka. Wiedział, że Nasargiel będzie miał najlepszego ojca na świecie. A może jeśli wszystko dobrze się potoczy, to nawet dwóch, w co jednak mocno wątpił.

~***~

Fabian obudził się przytulony do ciepłego, nagiego ciała. Minęło kilka tygodni od momentu, w którym zgodził się zostać z czarnowłosym elfem. Bardzo często rozmyślał nad tym, dlaczego spędził tutaj tyle czasu. Mógł przecież w spokoju wrócić do siebie i żyć w luksusachu, jakie miały zapewnić mu pieniądze od wampira. Choć nie byłby zdziwiony, gdyby Vasilij złamał swoją obietnice. Fabian wiedział, że wampirzy książę był w tym najlepszy. Mimo wszystko, blondyn nie chciał przyznać się przed samym sobą, że spodobało mu się spokojne życie w lesie wraz z tajemniczym wieszczem. Z każdym kolejnym dniem uczył się czegoś nowego. Choć równie często drugi elf patrzył na niego karcącym wzrokiem. Cóż… Fabian nie ukrywał swojej złośliwości i lubił przeszkadzać kochankowi w wykonywaniu codziennych obowiązków. Wiedział też, że w końcu będzie musiał go opuścić i pojawić się w swojej posiadłości. Nie mógł wiecznie żyć, zapominając o swoich priorytetach.
Obrócił się na plecy, zbierając w sobie siły, aby wstać z łoża. Dalej dziwiło go, że w okolicy domu czarnowłosego było zimno, choć panowało jeszcze lato. Pytał się o to kochanka, jednak ten nie odpowiedział. Coś musiało się za tym kryć, a Fabian bardzo nie lubił tajemnic. Mimo to, najgorsze dla blondyna było to, że z nieznanych mu przyczyn nie mógł używać imienia wieszcza. I nie mógł w żaden sposób wyciągnąć tej informacji.
Poczuł, jak burczy mu w brzuchu. Gdyby mógł, wstałby i zniwelował głód, jednak pomimo swoich starań nadal miał duże problemy w kuchni. Szturchnął łokciem śpiącego mężczyznę, licząc na to, że ten się obudzi. Tak się niestety nie stało. Blondyn dziwił się, jak mocno można spać. Podniósł się i nachylił nad mężczyzną. Widział jego wręcz posągowe rysy twarzy.

– Wstawaj! – powiedział głośniej niż normalnie Fabian. W odpowiedzi usłyszał jedynie jakieś trudne do określenia słowa. O nie! On nie zamierzał się tak łatwo poddać. – Obudź się wreszcie, leniwcze!

– Leniwcze? – Dobiegł go zaspany głos elfa. – Ja ci dam leniwcze.

Czarnowłosy wykonał gwałtowny ruch, po którym Fabian znalazł się pod nim. Starszy z nich zaśmiał się sam z siebie. Obiecywał sobie, że stworzy w końcu normalny związek. Taki, który nie będzie opierał się w głównej mierze na zaspokajaniu swoich potrzeb. A cholera by to wzięła. Te ciało jednak było tego warte.

– Zapomnij, że będziesz się do mnie dobierać! – śmiał się blondyn, chcąc wyrwać się spod palców drugiego elfa, który go łaskotał. Kiedy w końcu miał chwilę spokoju, mógł odetchnąć. – Jestem głodny.

– Wiesz, gdzie w tym domu jest kuchnia.

– Czyżbyś marzył o nowym wyposażeniu swojego domu, że chcesz mnie tam wpuścić? – zapytał z przymilnym uśmieszkiem Fabian, podnosząc się lekko, aby szybko pocałować mężczyznę. Po tym przeturlał się po posłaniu i wstał z niego. – Idę się wykąpać. Tobie też radzę.

– Umyję się w drugiej komnacie. – Czarnowłosy szybko opuścił pomieszczenie. Fabian zastanawiał, dlaczego mężczyzna to robił. Na pewno nie chodziło o jego dar widzenia przyszłości. Wizje przychodziły, kiedy chciał tego wieszcz. Młodszy elf prędko zrozumiał, że jeżeli chciał się czegoś dowiedzieć o kochanku, to musiał to zrobić na własną rękę. W najgorszym wypadku po prostu przywiąże go do łóża i zostawi go bez pokarmu.
Owinął się szlafrokiem leżącym pod oknem i ruszył w ślad za czarnowłosym.

~***~

Nagle usłyszał bicie zegara. Spojrzał w jego stronę, widząc, że była pora, o której podawano obiad. Wstał niechętnie od masywnego stołu, poprawił sobie chustę z dzieckiem i ruszył w stronę jadalni. Chętnie nie pojawiłby się na posiłku, ale był głodny jak cholera. Zapewne za kilka dni wróci do swojego typowego żywienia. A zwykle jadł mało i lekko. W sumie, powinien trochę przybrać tu i tam, więc pozwoli sobie na kilka dni porządnego jedzenia.
Szedł powoli w stronę jadalni. Nie sądził, żeby wampir fatygował się specjalnie po to, aby móc zjeść coś, czego nawet nie czuł smaku. Jeśli już miałby pojawić się gdziekolwiek to pewnie tylko i wyłącznie z przyzwoitości. Choć teraz… Może z powodu elfa? W końcu Aydena nie było jakiś czas, a między nimi działo się ciekawie jeszcze przed jego „podróżą”.
Rudowłosy zdziwił się jednak, gdy usłyszał rozmowy i śmiech dobiegające z pomieszczenia. Czyżby jego przypuszczenia się sprawdziły? Otworzył drzwi i wszedł przez nie jak gdyby nic się nigdy nie stało.

– Ayden? Co ty tu robisz? – Padło nagle pytanie ze strony wampira, który niechętnie oderwał się od ust małżonka. Ten zupełnie się nie spodziewał, że zobaczy swojego przyjaciela. A tym bardziej z dzieckiem. – Przecież miałeś zostać w Podziemiu z Lucyferem.

– Miałem. Ale tego nie zrobiłem. – Mag usiadł przy stole, przypatrując się dziwnym wzrokiem białowłosemu. Coś mu w nim nie pasowało. Jego aura była mroczniejsza, ale nadal czuć w niej było dużą dominację typowo elfiej natury. Alexander zupełnie ignorował rozmowę mężczyzn, wpatrując się w małą, gaworzącą istotkę znajdującą się na kolanach maga. Dziecko zupełnie go pochłonęło. Poza tym, białowłosy, nie będąc pytany nie powinien się odzywać. Tak przynajmniej wychowano go w domu. – Przemieniłeś go.

– Jesteś mistrzem dedukcji – rzucił złośliwie Vasilij, który upił łyk ciemnego napoju z filiżanki. Rudowłosy podśmiewał się w duchu z jego fryzury. Tak misternego ułożenia jeszcze nigdy nie widział. Te cieniutkie warkoczyki, które splatały się ze sobą… Widać było w tym rękę elfa. – Ty jednak przychodzisz z kimś o wiele ciekawszym. Ile on już ma?

– A w jakiej rachubie liczymy?

– Powiedzmy, że i w naszej, i w tej od demonów.

– Według naszego systemu ma sześć miesięcy, dla demonów dwa.

– O kurwa. Zawsze wiedziałem, że ich dzieci szybko rosną, ale żeby aż tak? Przynajmniej szybciej przejdziesz przez najgorsze etapy. – Vasilij wyciągnął nagle ręce przed siebie i wesoło powiedział: – No, daj staremu wujowi potrzymać Nasargierla. A ty sam będziesz mógł spokojnie coś zjesz, pewnie jesteś głodny. I od kiedy ty nie pozbywasz się zarostu?

– Co, imieniem też się chwalił? – zapytał zimno mag, wstając z krzesła i podchodząc do wampira. Posadził delikatnie małego półdemona na jego kolanach i wrócił na swoje miejsce. – Chciałem zobaczyć, jak będę wyglądać mając brodę i wąsy. Ale chyba powinienem się ogolić.

– Uuu… Coś wam w tej waszej radosnej krainie nie poszło po czyjejś myśli. – Ciemnowłosy trzymał mocno dziecko, które ssało jego palec… Hmmm… A gdyby tak namówić Alexandra do czegoś podobnego? Dobrze widział, jak białowłosy spogląda na dziecko. Musiał to dobrze przemyśleć.

– A niech się pierdoli – powiedział Ayden, czekając, aż służba przyniesie posiłek. – Powiem ci tyle, ja żyję na swoich warunkach.

– Jak zawsze. Ty chyba się nigdy nie zmienisz, co?

– Zmienię się, jak będę stary i schorowany. Chociaż… Już jestem stary. – Ayden spojrzał na swoje dłonie i dopowiedział ciszej: – To brzmi tak żałośnie.

– Mówiłem ci od lat, żebyś przemienił się w inne stworzenie. Podejrzewam, że Lucyfer byłby wniebowzięty, jeśli mógłby zmienić cię w demona – powiedział ciemnowłosy, uśmiechając się do gaworzącego chłopca. Mag zaś nie wziął nawet pod uwagę opcji zostania demonem.

– Nie! – Mężczyzna trzasnął ręką w stół. – Nie będę ryzykować mojej pozycji w Radzie.
– I tak w końcu z niej odejdziesz. Przecież starsi magowie w którymś momencie rezygnują.

– Mam jeszcze trochę czasu. I, Vasilij, sam dobrze wiesz, że to nie jest możliwe. Wszystkie zapiski dotyczące takich przemian zostały spalone lata temu.

– Nie zapominaj, kim on jest i kto palił te notatki. – Wampir spojrzał na swojego męża. Pochylił się lekko, aby pocałować go w policzek, przez co Alexander odwrócił wzrok.- Może chciałbyś go potrzymać, mój drogi? – Białowłosy pokiwał głową w odpowiedzi, a ciemnowłosy przekazał w jego ręce dziecko. Vasilij musiał przyznać, że zbliżała się jego pora do zostania ojcem. Musiał zmięknąć przez lata. Chociaż, to pewnie ta spokojna atmosfera i brak zamachów na jego życie, jakie zdarzały się w stolicy. Na samo wspomnienie tego, di głowy przyszła mu myśl, że nie zostało wiele czasu do ich powrotu.

– Po moim, kurwa, trupie. – Oburzył się mag. – Mimo, że nie powinienem, to chciałbym się uchlać. Jak kiedyś.

– Tak właściwie, od kiedy ty używasz wulgaryzmów?

– Lepsze to, aniżeli miałbym zacząć pić czy palić. – W końcu przyszła kobieta z trzema talerzami leżącymi na srebrnej tacy. Kiedy postawiła jeden z nich przed rudowłosym, ten stracił nagle ochotę na jakiekolwiek jedzenie. Musiał się jednak przemóc i odkroił sobie mały kawałek mięsa. – Boję się, że zacznie mnie szukać za wszelką cenę. On nie ma zahamowań, a o tron czy sąsiednie państwa nie musi się martwić.

– Tyle lat na niego czekałeś i teraz chcesz to zniszczyć? Tylko nie mów mi teraz, że przez jedną głupią awanturę przestałeś coś do niego czuć. Powiedz mi, ile razy już któryś z was podnosił na siebie rękę? Za każdym razem będziesz uciekać, kiedy się pokłócicie o coś? Ayden, ty już nie masz dwustu lat, żeby móc robić takie rzeczy. – Mag irytował się. Mimo niezbyt ciekawej przeszłości wampira, ten zawsze musiał wymyślić coś, co zwykle skłaniało innych do myślenia. Tak było i w tym przypadku.

– To był pierwszy raz, kiedy chciał mi coś zrobić. – Rudowłosy dłuższą chwilę przeżuwał jedzenie. Nie chciał już dłużej rozmawiać na ten temat. Spojrzał na talerz, z którego prawie nic nie ubyło.

– Chociaż nawet dobrze go nie znam, wiem, że ty jesteś bardziej agresywny niż on. I naprawdę zdziwię się, jeśli powiesz mi teraz, iż sam nie zacząłeś czymś w niego rzucać. – Mag spojrzał gniewnie na wampira i skupił się na jedzeniu. Wampir spojrzał jeszcze raz na białowłosego, jednak ten był zbytnio zaaferowany maluchem, aby orientować się w rozmowie. – Dodatkowo, seks na zgodę jest świetny.

– A ty to niby skąd wiesz? – Ayden zaśmiał się. Naprawdę brakowało mu najlepszego przyjaciela. Widział, jak Vasilij starał się znaleźć odpowiedni moment na powiedzenie tego.

– Z życia.

– Alexandrze, powiedz lepiej, jak się czujesz? – Rudowłosy musiał zmienić temat, bo widział, że nie chciał rozmawiać o tym co wyprawia się w łożu przy posiłku. Elf podniósł nagle głowę.

– Dobrze, dziękuję. – Uśmiechnął się, a chłopczyk ciągnął go lekko za włosy. Od zawsze lubił dzieci i często się nimi zajmował. Zwykle w domach elfickich panowała tradycja, że młodzież zajmowała się mniejszymi od siebie. Niezależnie od tego czy było to rodzeństwo, czy maluchy z najbliższej okolicy. Tak. Rak, właśnie takich przypadkach sprawdzało się stare powiedzenie, że rodzinę najlepiej zakłada się z elfem.

– Coś mi się w tobie nie podoba… – Powiedział bardziej sam do siebie mag, po czym wstał od stołu i podszedł do białowłosego łapiąc go za podbródek. Skóra nieco wyjaśniała, temperatura zmalała, oczy… – Jasna cholera! Vasilij, on przemienił się tylko w połowie.

– Połowie? – zapytał zmartwiony wampir. Czasami chciałby lepiej rozumieć to, czym zajmowali się czarownicy. Magia, eliksiry, leczenie, a nawet polityka.

– Albo twoja krew była słaba i źle się zmieszała, albo jego organizm ją odrzucił.

– To źle? – spytał Alexander, zaczynając obawiać się słów rudowłosego.

– Zobaczymy. Rzadko kiedy to wychodziło na dobre. Rozumiesz, zazwyczaj takie osoby wpadały w szaleństwo ale miejmy nadzieję, że to twój organizm ją odrzuca. Jeśli problem wynikał z krwi Vasilij’a, to będzie ciężej. Na razie, nie widzę u niego żadnego dziwnego objawu, ale nie chcę ryzykować.

– Skąd wiesz to wszystko?

– Ty stary durniu, nie widzisz? Czy sam fakt, że tak młody wampir, jak Alexander nie ma czerwonych oczu, jest dla ciebie niczym.

– Wracasz i nagle życie staje na głowie.

– I tak za kilka dni już mnie tu nie będzie. Chciałem tylko powiedzieć, że będzie wam potrzebny nowy nadworny mag. Teraz jeszcze będę musiał się przyjrzeć całej tej sytuacji.

– Myślisz, że do tego czasu znów będziesz w Podziemiu? – ironicznie rzucił ciemnowłosy, ciesząc się, kiedy zauważył irytację wymalowaną na twarzy przyjaciela. – A myślisz, że co ja powiem ojcu, kiedy się o ciebie zapyta?

– Nie, nie myślę. Nie wiem, gdzie będę. Powiedz mu, że mam nowe powołanie. – Wziął dziecko od białowłosego. Pocałował synka w czoło, co wywołało śmiech u chłopca. – Idę odpocząć.

– Zajmiemy się nim. – Ayden spojrzał niepewnie na wampira. – Jak nie wierzysz w moje doświadczenie, jako niania, to chociaż zaufaj Alexandrowi.

Dał sobie chwilę na przemyślenie wszystkiego. Faktycznie, był zmęczony.
Brakowało mu demona, który męczył się o niego o wiele wolniej, więc mógł zająć się Nasargielem gdy rudowłosy spał. Choć przed odejściem maga, Lucyfer przestał się nim zajmować.
Cholera, on też potrzebował chwili dla siebie. Te dosyć krótkie chwilę, kiedy to służące miały w opiece chłopca nie były na tyle długie, aby Ayden mógł zregenerować siły. Demon miał rację, że opieka nad dzieckiem jest niesamowicie wyczerpująca.

– Myślę, że godzinka czy dwie chyba mnie nie zabiją. – Znów oddał dziecko w ręce wampira, a ten od razu powędrował w stronę schodów. Białowłosy jednak został z Aydenem.

– Możemy porozmawiać? – Spytał nagle Alexander. Mag pokiwał głową, domyślając się, że nie czeka go łatwa rozmowa.

2 uwagi do wpisu “Rozdział XXV

  1. Mam nadzieje, że nie będzie komplikacji u elfo-wampirka ;)Ciekawe czemu tak się stało, że nie przemienił się w pełni.I wampir myślący już o potomstwie, to słodkie.
    Biedny mag, mam nadzieje, że demon pójdzie po rozum do głowy i odzyska ukochanego. Świetny rozdział :)

    Polubienie

Dodaj komentarz