Rozdział XVII

   Ostatnimi dniami miałam coś na kształt weny, dlatego też napisałam sobie kolejny rozdział. Nawet go wcześniej dodam, a co. 

~Sarabeth M. (specjalnie pomniejszam „M.” co by były mniejsze skojarzenia z zakładem karnym xD) – Ekhem… Pana Hiddlestona na filmie to ja mogę oglądać zawsze i wszędzie. xD  
I nawet rozdział dzisiaj ciut dłuższy. 
No musi się trafić ktoś taki jak Fabian, bo co to za opowiadanie bez niedoszłego psychola. :P
A teraz sobie odbije, odbije mężuś. Ciąża też będzie, jeno wiesz… Od samego siedzenia na kolanach nikt jeszcze nie został zapłodniony. xD
Rudzielec umrze, nie umrze… Zostanę nowym Martinem i wszystkich w tym opku pozabijam, a co. :D
Nad światami… Nad tym muszę pomyśleć. Choć jak ich pozabijam, to nie będzie miało sensu. 
Meh… Duża czcionka jest taka… Taka duża. Przyzwyczaiłam się do mniejszych, ale jak się łatwiej czyta. 
Dziękuję za komentarz. :))))
~Eterna – Fabuły dalszej nie zdradzam! Pewnie tak jeszcze ją ze trzy razy zmienię, więc i tak nie miałoby to sensu.
Dziękuję za komentarz. :33
  

 
 
Miłego Czytania! :#
 
 
 
 
 
~***~
 
 
 
 
 
 
 Młodzieniec, aktualnie w swoim nowym ciele, opuszczał porzuconą posiadłość, aby rozpocząć wcielanie swojego planu w życie. Kiedy o świcie pojawił się w loszku, zauważył, że Alexander nie tknął nic z jedzenia przyniesionego dzień wcześniej, a jedynie wypił wodę. Fabian dolał tylko płynu w dzbanie, po czym opuścił najniższe kondygnacje budynku. Nie zamierzał zajmować się elfem. Wystarczyło, aby przeżył, czym akurat postanowił dopilnować.
  Przed opuszczeniem budynku zmienił ubrania, podobne do tych, które nosił jego więzień, lekko je niszcząc, a także brudząc. Chciał wyglądać jak najbardziej naturalnie, jednak mimo jego talentu do aktorstwa i kłamstwa, miał z tym niemały problem. Nie czuł się komfortowo w ciele białowłosego. O wiele bardziej wolał swoje; piękne, zadbane, bez żadnej skazy. Te zaś, mimo smukłości i eteryczności danej ich rasie, było pokryte bliznami. Niestety, nie mógł tego zmienić, dlatego też przeklinał właśnie wszystkich, którzy dopuścili się do połączania tejże dwójki. Zapewne nie był to jedyny przedstawiciel ich rasy, który był brany pod uwagę, gdy poszukiwano małżonka dla Vasilija. Fabian miał również drugi problem – nie posiadł wspomnień należących do drugiego elfa. Nie wiedział nawet jak układają się ich stosunki w małżeństwie. Kopnął kamyk i rozpoczął nie zbyt długą wędrówkę w stronę posiadłości wampira. Czekały go długie dni, jednakże Fabian wiedział, że ich rezultat będzie doskonały. Musiał tylko omamić mężczyznę, co zapewne uda mu się zrobić tak, jak kilkaset lat temu. W końcu Vasilij, według jego źródeł, nie zmienił się zbytnio, dlatego też uwiedzenie go było do elfa tylko kwestią czasu. O ile osoba, która mówiła mu o wszystkim nie okłamała go. Choć nawet i wtedy dałby sobie radę. Miał tylko nadzieję, że ta ruda łajza była poza posiadłością. Od początku, kiedy tylko poznał maga, wiedział, że ten nie ufał blondynowi i to głównie przez niego brudne sprawki Fabiana wyszły na jaw. To właśnie Ayden był pierwszy na liście postaci, których musiał pozbyć się jak najszybciej.
  Był, na podstawie własnych wyliczeń, gdzieś w połowie drogi. Powoli zaczął odczuwać zmęczenie. Jedyna rzecz, która się w nim zmieniła to wygląd. Reszta pozostawała taka sama, a niestety, kondycja Fabiana nie była najlepsza przez lata zamknięcia. Od momentu uwolnienia głównie podróżował na grzbiecie konia, co męczyło go w o wiele mniejszym stopniu, aniżeli piesze wędrówki. Przysiadł na powalonym pniu, by móc odpocząć przez chwilę. Miał kolejną rzecz do robienia: wrócić do swojej starej formy. Wcześniej nie było mowy o męczeniu się na takim dystansie. Słońce dopiero zbliżało się do najwyższego punktu, jednak nie skłoniło to Fabiana do przerwy. O wiele bardziej wolał znaleźć się w miękkim łożu. I to jak najszybciej! Nie rozumiał istot, które były zafascynowane życiem w lasach, choć wśród jego krewnych było wiele takich właśnie osób. Czasami naprawdę żałował, że jest elfem. Kiedy w końcu wstał, aby ruszyć w dalszą wędrówkę, coś w głębi duszy mówiło mu by tego nie robił. Jednak Fabian – jak zwykle to robił – zignorował ową obawę i powoli zaczął iść leśną dróżką. Dalej czuł się zmęczony, ale wiedział, że regeneracja jego siły trochę zajmuje. Przy okazji, zdał sobie sprawę z tego, że dzięki temu będzie wyglądał jakby rzeczywiście uciekł swoim porywaczom. Oczywiście, nikt nie musiał znać prawdy. Wtem, usłyszał czyjś głos. Rozejrzał się w każdą stronę, aby po kilku sekundach przyspieszyć kroku. Jednak, jak przynajmniej zdawało się Fabianowi, głos zdawał się przybliżać z każdym jego krokiem, a nie oddalać. Starał się wypatrzeć ową osobę, ale w gęstwinie krzaków i drzew zdawało się to być mało możliwe. Miał nadzieję, że ten ktoś po prostu zgubił się w lesie i woła za swym towarzyszem. Elf postanowił ukryć się posród roślin i przeczekać jakiś czas. Siadając pod ogromnym drzewem, którego gałęzie sięgały ziemi, Fabian odetchnął. Niektóre sytuacje nie były już dobre na jego lata. Wpatrywał się w ścieżynę, sprawdzając w głowie czy każdy punkt jego planu na pewno nie uległ zmianie. Nagle coś, a może raczej ktoś, zasłonił widok na dróżkę. Kiedy podniósł wzrok, zauważył stojącego nad nim Vasilija. Bez żadnego słowa pomógł elfowi wstać.
 
  – Co się z tobą działo przez ostatnie dni? – spytał wampir, wpatrując się w Fabiana, myśląc, że ma przed sobą swojego męża. – Poza tym, wołałem cię. Czyżbyś nie usłyszał, Alexandrze?
  – Nie – odpowiedział lekko wystraszonym głosem białowłosy, odwracając wzrok. – Usłyszałem głos, myślałem, że to porywacze, więc ukryłem się w tutaj.
  – Chyba nie najlepszą kryjówkę sobie znalazłeś – zaśmiał się ciemnowłosy. – Jesteś pewnie zmęczony, co? Chodź – wyciągnął rękę w stronę elfa – wracamy do domu.
 
  Fabian zaskoczony tonem wampira, machinalnie podał mu dłoń. Nigdy nie słyszał u niego tak miłego tonu głosu, choć wyczuć można było typową dla długowłosego oschłość, co według młodszego z nich było dziwną mieszanką. Prawdą było jednak, że dla pobocznego obserwatora był to po prostu ton, jakiego ktoś mógł używać na co dzień. Elf jednak znał go na tyle długo, że wyczuwał te ledwo namacalne zmiany. Poczuł nagłe szarpnięcie żeby zaraz znaleźć się na usadzony na ramionach Vasilija.
 
  – Co ty robisz!? – krzyknął Fabian, nie mając pojęcia co się dzieje. Miał straszliwą ochotę nazwać wampira idiotą albo skończonym durniem, jednakowoż do dzisiaj pamiętał bolesne uderzenie, jakim uraczył go długowłosy. Oczywiście miał w planach obrażenie go, ale wolał to zrobić po dłuższym zapoznaniu się z bliskością tejże dwójki. 
  – Niosę cię. Przecież widzę, że jesteś zmęczony – odpowiedział spokojnie Vasilij, jednak zaraz potem jego głos stał się zimny. Był taki sam, jak zapamiętał go Fabian. – I nie masz prawa podnosić na mnie głosu!
  – Mogłeś mnie uprzedzić! 
  – Następnym razem tak zrobię, nie musisz od razu się denerwować – odrzekł wampir, który zaczął iść. Blondyn nie wiedział, co ma zrobić, dlatego też oplótł rękoma szyję wampira, a nogi zaś wokół jego bioder. Vasilij zaczął poruszać się coraz szybciej, więc elf zamknął oczy. Nie był nauczony do podróży w ten sposób; jeżeli prawdziwy właściciel tego ciała został zmuszony do takich rzeczy, Fabian szczerze zaczął mu współczuć. Najgorszy dyskomfort nie trwał długo, ponieważ po kilkudziesięciu sekundach mężczyzna zatrzymał się. Młodszy z nich mimo wszystko dalej mocno się go trzymał. 
 
  Kiedy długowłosy postawił go na ziemi, blondyn otworzył oczy i wpatrywał się właśnie w docelowe miejsce jego wędrówki. Cóż, taki szybki transport rzeczywiście musiał być zaletą dla wampirzej społeczności. Jednakże elf o wiele bardziej wolał teleportację, ale domyślił się, że białowłosy nie posiadł jeszcze odpowiednich zdolności. Przynajmniej w tej dziedzinie. 
 
– O czym tak myślisz? – usłyszał nagle głos swojego „małżonka” tuż przy uchu. Przez lata nie czuł czyjegoś oddechu na karku, więc momentalnie się wzdrygnął.
– Chciałbym się wykąpać.
– Zaraz powiem służbie, aby przygotowała wodę w łaźni. I nawet nie śmiej mówić, że możesz sam to zrobić, bo wrzucę cię do fontanny w ogrodzie! – Elf znów poczuł się zaskoczony. Nie znał dotychczas nikogo z klasy wyższej, kto nie korzystał z pomocy służących. Dla bezpieczeństwa, Fabian postanowił nie odpowiadać. Zaczął powoli iść w stronę budynku, wiedząc, że wampir, kiwnąwszy wcześniej na swych pracowników, kroczył tuż za nim.
  – Dam sobie radę sam. Nie musisz iść za mną – powiedział elf, chcąc, aby Vasilij odszedł w swoją stronę. Miał tylko nadzieję, że sypialnia wampira nie zmieniła położenia od czasu, kiedy sam został tutaj zaproszony. Fabian osobiście myślał, że długowłosy uda się do jakiegoś innego pomieszczenia, aniżeli będzie szedł tuż za nim. Według niego była to lekka przesada. – Przecież powiedziałem, że nie potrzebuję twojej pomocy! Odejdź!
  Nagle elf poczuł piekący ból na policzku. Wampir go uderzył. Znowu. 
  – Powiedziałem ci, że nie pozwolę ci się po mnie wydzierać, elfiku. Przecież dzielimy razem komnaty. A ja idę zmienić odzienie. – Vasilija dziwiło nagłe zaćmienie umysłu Alexandra oraz to, że nie czuł w jego stronę żadnego przyciągania. A elf szybko powrócił do domu po porwaniu. Teraz zdawało się jakoby jego emocje względem niego stały się zupełnie inne. Jakby wróciły uczucia do blondyna. Który nie żył. Długowłosy starał się jednak być miły ostatnimi czasy, albowiem coraz bardziej zbliżał się do swojego małżonka. A teraz go uderzył. 
  Reszta drogi do ich pokoi minęła w ciszy. Na szczęście, myśli Fabiana się potwierdziły, albowiem, prócz samego wystroju, sypialnia dalej znajdowała się we wschodnim skrzydle budynku. Kiedy weszli do pomieszczenia, krzątała się po nim służba. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie wampira, aby wszyscy opuścili pokój, zostawiając ich samych. Elf, nie spoglądając nawet na mężczyznę, od razu udał się do pomieszczenia, w którym mógł spokojnie się wykąpać. Szybko pozbył się ubrań, aby po chwili znaleźć się w gorącej wodzie. Nie miał nic przeciwko, gdyby jej temperatura była o wiele niższa, co w ich rasie nie było czymś normalnym, jednakże podczas eksperymentów Fabiana, kiedy próbował samodzielnie stać się nieśmiertelny, wystąpiły inne, nie zawsze pożądane skutki. Mimo wszystko ten nie był taki najgorszy, ponieważ dzięki niemu miał o wiele lepszą tolerancję na zimno aniżeli inne elfy. Dziwiło go jednak, dlaczego jego białowłosy wiezień, mimo tego, że znajdował się w wilgotnych i niezbyt ciepłych lochach wcale nie wyglądał na zmarzniętego. Musiał nad tym kiedyś popracować. 
   Ale najpierw musiał odpocząć. Szczególnie, że woda i niesamowita ilość olejków tak przyjemnie rozluźniała jego mięśnie. 
 
 
 
 
 
~***~
 
 
 
 
 
  Z godziny na godzinę było mu coraz zimniej, a resztkami sił starał się utrzymać zaklęcie, dzięki któremu mógł ogrzać się choć w małym stopniu. Mimo tego, że przełamał się i zjadł kilka owoców z tacy, to jednak było to zbyt mało, aby być w pełni sił. Potrzebował więcej energii, jednak nie wiedział, kiedy znów zostaną uzupełnione jego zapasy pożywienia. Na początku próbował zniszczyć kraty, jednakże szybko dał sobie z tym spokój, zdając sobie sprawę z tego, że traci jedynie moc. Z jednej strony nie był zdziwiony – w końcu jego porywacz zdawał sobie sprawę z umiejętności jakie mógł posiąść. Usiadł na swoim ‚posłaniu’ wykonanym głównie ze starych kocy, owijając się jednym z nich. Dostał nawet małą poduszkę, jednakże odrzucił ją w kąt celi. Oparł się o ścianę. Czuł się brudny. Potrzebował kąpieli, nawet tej najprostszej, bez zbędnych luksusów. Samo mydło i woda. Zamknął oczy, choć w tym miejscu było tak mało światła, że nie czuł już dużej różnicy. Zastanawiało go, jak elfowi o blond włosach uda się podtrzymać go przy życiu na tyle długo, aby móc realizować swoje plany. Ciekawiło go, dlaczego aż tak bardzo Fabian chciał zniszczyć wampira wraz z jego rodziną. Przecież nie mogło chodzić o władzę, prawda? 
  Nie zauważył nawet, kiedy jego zaklęcie przestało działać, a mu zrobiło się ciepło przynajmniej na tyle, aby przestał trząść się z zimna. Jego nastrój lekko się poprawił, ponieważ pozbywając się swojego głównego problemu z głowy, przynajmniej na chwilę, mógł na nowo pomyśleć nad ucieczką z pomieszczenia. Jego głównym celem była krata. Musiał znaleźć sposób, aby ją zniszczyć, jednakże wypróbował już chyba każdy, jaki tylko znał. I żaden z nich nie przyniósł pożądanego skutku. Drzwi wykonane z metalowych prętów nie drgnęły nawet na milimetr. O kamiennych ścianach nawet nie myślał. Skoro nie był w stanie dać sobie rady z czymś mniej trwałym, wolał nie ryzykować wykonania innego planu. Mimo swoich wcześniejszych oporów, zjadł resztę jedzenia znajdującego się na tacy. 
 
  – Cholera – powiedział pod nosem. Wstał ze swojego posłania, dokładnie oglądając każdy zakamarek celi. Nie udało mu się jednak znaleźć niczego, co mogłoby mu pomóc. Mimo zimna i wilgotności, jakie unosiły się w powietrzu, cała kondygnacja wyglądała na nową, a przynajmniej zupełnie nie używaną przez właścicieli budynku. O ile tacy w ogóle istnieli. Alexander podszedł do kraty. Przejechał palcami po każdym pręcie, ale nie sięgał do najwyższego ich punktu, co nie było mu w smak. Ciekawiło go, czy tam mógłby coś znaleźć. Chociażby malutką runę. 
 
  – Dlaczego tutaj jesteś? – Elf usłyszał nagle znajomy głos, który wprawił go w szok. Nie spodziewał się spotkać w takim miejscu osoby, która stała właśnie przed nim z zagadkowym wyrazem twarzy.
  – Te ziemie należą do mnie. Chyba nic dziwnego, że ich doglądam. Przybyłem tu jednak, aby zabrać kilka rzeczy. 
  – Jak mnie znalazłeś? – dopytywał się elf. Zastanawiało go również, dlaczego demon nie prosił o to swojego partnera.
  – Czułem magię. Byłem pewien, że Ayden coś tu zakamuflował, jak to ma w zwyczaju. Ku mojemu zaskoczeniu widzę ciebie. Co tu robisz?
  – Zamknięto mnie tu. Sam raczej bym tego nie zrobił. Zimno tu.
  – Elfy  – prychnął czarnowłosy, otwierając kratę jednym machnięciem ręki. Po tym odwrócił się i odszedł w swoją stronę. – Gdzie ten cholernik trzyma swoje księgi? 
  – Ja… Ja dziękuję – powiedział głośniej Alexander, zatrzymując Lucyfera, który był już w połowie drogi do wyjścia z loszku.
  – Leć już, chłopcze. W stajni jest koń – odpowiedział demon, dodając jakby wymijająco: – I pamiętaj o różach.
 

4 uwagi do wpisu “Rozdział XVII

  1. Jak zwykle cudny rozdział ;) Może dobrze, że się przeniosłaś z blogspotu.
    Biedny elf, mam nadzieje, że szybko dotrze do swojego wampirka. Fabian dobrze gra, skoro wampir się nie połapał. Oby nie doszło do żadnego przykrego incydentu a prawda wyszła na jaw.
    Niedawno założyłam bloga na blogspot a teraz zastanawiam się nad przeniesieniem.

    Polubienie

Dodaj komentarz